piątek, 28 października 2016

Zobaczyć potrzeby nastolatka … droga do kontaktu

W metodzie "Porozumienia Bez Przemocy" Marshalla Rosenberga mówimy, że za każdym zachowaniem, za każdym słowem stoi próba zaspokojenia potrzeb.

W chwilach, gdy moje, mamy nastolatki, emocje sięgają zenitu czasem o tym zapominam, a chcę stale o tym pamiętać. Gdy patrzę na moje dorastające dziecko przez pryzmat potrzeb, tego co w danej chwili jest dla niej ważne, moje serce uspokaja się. Znikają myśli: "ona mnie testuje", "muszę być konsekwentna", "ona zrobi wszystko, by osiągnać swój cel" a widzę młodego człowieka, trochę pogubionego, trochę sfrustrowanego, który chce mi powiedzieć o czymś naprawdę dla niego ważnym i traci zaufanie, że jak powie to "normalnie", to przekaz dotrze.
I z tej desperacji sięga po mocne (nieraz za mocne dla mnie) słowa czy działania. I tu pojawia się cały kłopot czy wyzwanie, bo moja skłonność do współpracy nieraz maleje do zera po takich słowach czy działaniach. A ja chcę patrzeć na moje dziecko, mojego kochanego nastolatka przez pryzmat potrzeb. Chcę nie brać jej słów do siebie i chcę móc widzieć, jak bardzo coś jest dla niej ważne. 
Jednocześnie chcę też zadbać o siebie, chcę otwarcie powiedzieć, że te słowa są dla mnie trudne i choć wiem, że są piękne, ważne potrzeby za nimi, to nadal dużo wysiłku mnie kosztuje, by to piękno tam dostrzec. Chcę też autentycznie wyrazić się, jak bardzo zależy mi, byśmy w domu mówili do siebie z łagodnością, byśmy widzieli swoje intencje a nie oceniali siebie czy uogólniali.
Chciałabym, by nastolatki pamiętały, wiedziały i rozumiały, iż to, że nie zgadzamy się na coś jako rodzice nie znaczy, że nam na nich nie zależy! Wręcz przeciwnie, nie zgadzamy się, bo są dla nas ważne. Bo chcemy o nie zadbać i zatroszczyć się!



A jak takie patrzenie przez pryzmat potrzeb mogłoby wyglądać w praktyce?
______________________________________________________________

Nastolatek mówi: “Nie chcę z Tobą rozmawiać! Zostaw mnie w spokoju!!
A ja, jako rodzic chcę słyszeć: "To co się teraz dzieje jest dla mnie trudne, a może i za trudne. Gubię się i mam w sobie dużo złości, z którą sobie nie radzę. Potrzebuję czasu, by pobyć sam!"
______________________________________________________________

Nastolatek mówi: "Nie mam już do ciebie mamo siły, inne mamy to jakoś pozwalają swoim dzieciom na…"
A ja, jako rodzic chcę słyszeć: "Mamo proszę zrozum moją perspektywę. Ta sprawa jest dla mnie ważna. Potrzebuję zrozumienia i zaufania."
______________________________________________________________

Nastolatek mówi: "To jest denne! Wy jesteście z innej epoki!"
A ja, jako rodzic chcę słyszeć: "We mnie jest mnóstwo zadziwienia. Moja rzeczywistość, to co cenię i lubię, nie przystaje do tego, co wy lubicie. Gdy mówicie mi, co myślicie o social media itp, czuję złość, bo potrzebuję zrozumieniapotrzebuję obcować z ludźmi, którzy widzą i rozumieją na świat tak samo jak ja".
______________________________________________________________

Gdy patrzę na nastolatka przez pryzmat potrzeb, uspokajam się i wracam do siebie, tzn. przerywam spiralę mojej wewnętrznej złości, ocen i nawiązuję kontakt ze sobą. Mogę wtedy zapytać siebie:
  • Co teraz czuje? Jak reaguje w tej sytuacji moje ciało?
  • Co teraz jest dla mnie ważne? Za czym tęsknię? Czego potrzebuję?
Gdy słyszę słowa niezgody czy obwiniania ze strony nastolatka, czuję nieraz zmęczenie, nieraz złość, nieraz bezsilność. Moje uczucia przypominają mi, jak bardzo chcę kontaktu i budowania wzajemnego porozumienia, a jednocześnie, jak TĘSKNIĘ ZA ŁATWOŚCIĄ W KONTAKCIE. I wtedy z czułością i troską otulam nie tylko nastolatka, lecz również siebie. Nasze emocje widzę wtedy jako dar i świętuję, że uczymy się siebie niemal każdego dnia na nowo. I choć czasem to, co między nami się dzieje jest zbyt gwałtowne, to jednak jest to dla mnie informacja, że dla nas obu jest to ważne.

środa, 19 października 2016

Nocny maraton horroru

Taka oto sytuacja:
Młoda oznajmia po powrocie ze szkoły, że idzie jutro po południu do kina.
Od słowa do słowa okazuje się, że właściwie to nie po południu, tylko wieczorem i to późnym. A tak naprawdę w nocy, bo chodzi o nocny (!) maraton (!!) horrorów (!!!), który kończy się o 7.00 rano. I wybiera się na niego z koleżanką.
Jedyne, co ciśnie Ci się na usta to: ‘Po moim trupie!’

Bo po pierwsze, kto to widział, żeby w wieku 14 lat chodzić do kina na tak późny seans? A nawet nie seans, tylko spędzać całą noc w kinie?!
Po drugie, same? w nocy? bez obstawy dorosłego? To tak, jakby się prosiły, żeby ich ktoś zaczepił albo się do nich dosiadł. A w ogóle to idealna sytuacja dla porywaczy – same, ciemno, nikt nie będzie widział …
Ponadto wiadomo, co robi z człowiekiem oglądanie horrorów – rozstraja emocjonalnie, wyzwala stres i dezintegruje mózg. Nie możesz na to pozwolić.
I jeszcze Ci to oznajmia, zamiast zapytać, czy może.

Jesteś oburzona, zdenerwowana, zaniepokojona. Postanawiasz wybić to córce z głowy. Po prostu jej zakazać. Pozbyć się problemu.

Okazuje się, że nie tak łatwo. Bo to dla niej super ważne i ona bardzo Cię prosi, tak bardzo bardzo.. Bo to przecież nie jej wina, że ten maraton organizują w nocy. A będą grali filmy, które ona tak strasznie by chciała zobaczyć. I to jest super okazja, że one będą wszystkie naraz i tylko za 30 zł. Zuzy rodzice już się zgodzili, nie widzą w tym żadnego problemu. I jak ja tak bardzo się o nią martwię, to ona poprosi Kubę, żeby z nimi poszedł, wtedy będą bezpieczne. Tylko ten jeden raz pójdzie na taki maraton. To nie to samo, co oglądnie tych filmów w domu. A pojutrze jest przecież niedziela, to się wyśpi a wszystkie lekcje odrobi w sobotę przed kinem. I nic jej się nie stanie, tam będzie dużo ludzi. To przecież nie pierwszy horror, który będzie oglądać (?!) i ona tak lubi oglądać horrory.

Możesz się twardo trzymać swojego zakazu. Odwołać się do zasad i swoich przekonań, na temat tego, co dla niej dobre. Wyjaśnić, o co się martwisz, przed czym chcesz ją uchronić i sprawę zamknąć.

A możesz też inaczej.
Możesz zatrzymać się i posłuchać, o co tak naprawdę Młodej chodzi. Dowiedzieć się, dlaczego to takie ważne. Zrozumieć, skąd ta ekscytacja i pragnienie pójścia.
Posłuchać nie po, by usłyszeć to wszystko, co już wiesz i potwierdzić swoje przekonania, ale po to, by usłyszeć to, czego nie wiesz i zobaczyć tą sytuację z jej perspektywy.

Wtedy będziesz miała szansę dowiedzieć się, że chodzi o spędzenie czasu z ulubioną koleżanką, poczucie więzi i wspólnoty, o robienie razem rzeczy, które ich kręcą.
Poczujesz, że ważne jest poczucie się prawie dorosłą i sprawdzanie granic swojej samodzielności, eksperymentowanie.
Zrozumiesz, że horror to z jednej strony furtka do świata dorosłych, z drugiej sposób na czucie życia, silnych emocji, nawet jeśli jest to strach. Dowiesz się też, że to zajawka, która jest na fali i trzeba się na nią załapać, aby mieć o czym gadać ze znajomymi, czym im zaimponować czy zdobyć ich uznanie lub akceptację.

I możesz zmienić decyzję. Nawet jeśli w efekcie obie będziecie doświadczać nocnego maratonu horroru. Ona w kinie, a Ty umierając ze strachu o nią we własnym łóżku

Bycie konsekwentną czy zapobiegliwą nie pomaga budować relacji. Popatrzenie na siebie i na nastolatka z perspektywy potrzeb wspiera wzajemne zaufanie i zrozumienie. 
Tak więc młoda idzie, a ty zastanawiasz się, jak możesz jednocześnie zadbać o swoje potrzeby, by na tyle, na ile to możliwe uwzględnić w tej sytuacji również to, co dla Ciebie ważne… 

Autor: Aneta Stępień-Proszewska 




środa, 5 października 2016

Jak to się zaczęło?

Pamiętacie ten moment, kiedy dowiedzieliście się (czy jako mama, czy jako tata), że będziecie mieć dziecko? Mogły pojawić się emocje: wzruszenie, radość ... a może czasem lęk, niepewność czy zaskoczenie. Mogły pojawić się myśli: jak to będzie? czy damy sobie rady? czy wszystko będzie dobrze?

Potem było 9 miesięcy oczekiwania. Każda mama i każdy ojciec przeszedł je zapewne na swój sposób. I w końcu upragniony pierwszy krzyk. Nieznane dotąd oczy patrzą na Was. (Ja, jak to piszę, czuję wzruszenie. Pamiętam te granatowe wielkie oczy, które spojrzały na mnie jakby z niedowierzaniem, z ciekawością, jakby mówiły: Oto jestem, tutaj. I co razem tu zrobimy?).

Niektórzy z nas przeszli przez etap kolek lżej, inni mieli więcej trudności. Pierwszy ząb, pierwszy krok, pierwsze słowo….. A teraz jesteśmy mamami nastolatek. Niesamowite!
Ach, jak ten czas leci, jak rakieta w kosmosie. Często powtarzam moim dzieciom, że nigdy wcześniej nie byłam mamą i razem z nimi uczę się tej roli. Uczę się być mamą w miarę, jak oni dorastają. Tak, wiem i akceptuję, że nie jestem idealna. A w sumie, co to znaczy "idealna matka", "idealny rodzic"? Według nas, coś takiego nie istnieje. Każdy z nas jest na dany moment najlepszym rodzicem, najlepszą mamą, najlepszym tatą, jakim może być. I oczywiście nasze działania, nasze stategie nie zawsze są optymalne, lecz w sercu jest miłość, a motywacją naszych słów i zachowań są potrzeby - uniwersalne, piękne i wspólne nam wszystkim. I małym i dużym. Bo któż z nas nie ceni bezpieczeństwa, bycia wysłuchanym, bycia wziętym pod uwagę? To tylko trzy wybrane potrzeby, a mamy ich mnóstwo. Tym co robimy i mówimy, staramy się je zaspokajać.



Szczerze, nie zawsze wiemy co robić czy co mówić do naszych córek, ale wiemy, co mamy w sercach i widzimy ich serca. I to są nasze drogowskazy, którymi chcemy się kierować.
Stąd pomysł na ten ten blog. By dzielić się tym, co w nas żywe, by wzajemnie się wspierać i inspirować. Nasze dzieci dorastają, rozkwitają a wraz z nimi my uczymy się siebie w nowej roli - w roli matki dorastającej kobiety, a w przyszłości, matki dorosłego człowieka, dorosłej kobiety. 
Dla nas to ważny i nowy etap, rodzi wiele pytań i watpliwości. Na ile mogę pozwolić sobie na pójście za tym, co mi mówi serce?  Na ile moją rolą jest ochrona, a na ile dawanie odpowiedzialności? Jak pomagać rozwijać skrzydła, budować poczucie wiary w siebie i jednocześnie dbać o bezpieczeństwo dziecka oraz swoje granice? Jak towarzyszyć z akceptacją i ciekawością, a jednocześnie działać w zgodzie ze sobą? Gdzie się kończy ochrona, a zaczyna zaufanie? Te i wiele innych pytań krążą nam po głowie….

W ich gąszczu nieraz tracimy kontakt z tym, co dla nas ważne, z naszymi uczuciami i potrzebami. Dlatego chcemy się zatrzymać, wziąć głęboki wdech, a potem drugi i posłuchać mądrości matczynego serca, by dać naszym córkom to, co mamy najlepsze i to, czego potrzebują, by rozkwitać.

Inspirują nas też słowa Jaseper'a Juul'a: "Zaufanie to nie przekonanie, że nasze dzieci robią tylko to, co my, rodzice, uważamy za słuszne. Zaufanie,  którego nastolatki potrzebują, to wiara, że dadzą z siebie wszystko, aby stać się takimi ludźmi, jakimi chcą się stać."

Dorastamy wspólnie

To będzie blog matek nastolatek i nastolatków. Blog o tym, jak to jest doświadczać dzień po dniu przeobrażania się ukochanej córeczki w dorosłą kobietę, syna w mężczyznę oraz jak to jest, dorastać razem z nimi.
Bo o to tak naprawdę chodzi. Dorastamy oboje: matka i córka/syn. Oni - do pełnej dojrzałości oraz samodzielnego, dorosłego życia, ja - do roli matki dorosłego dziecka.


A więc obydwoje uczymy się oddzielać od siebie, dawać sobie coraz większą przestrzeń, szanować swoją odrębność oraz widzieć siebie wzajemnie w tej zmianie i związanych z nią rozterkach i wyzwaniach. A jest ich dużo, bo nie tylko gwałtownie zmieniają się wraz z wahaniami hormonalnymi nastroje i emocje Młodych, ale zmieniają się dość radykalnie oni sama i nastawienie do prawie wszystkiego, w tym do relacji z rodziną w pierwszej kolejności. 




Z dziecka towarzyszącego i rodzinnego staje się podrostkiem unikającym towarzystwa rodziny i odmawiającym wspólnego spędzania czasu. Ma swoje sprawy, sekrety i problemy, o których nikt inny wiedzieć nie musi, pytać wręcz nie powinien. Nowa 'rodzina' to ziomki i kumpele, i Ci z reala i Ci poznani w sieci. Tam toczy się życie, pojawiają zajawki i dzieją ważne rzeczy. Najważniejsze staje się to, co robią, mówią i uważają rówieśnicy. I ciągły kontakt z nimi, obserwowanie, dzielenie się, włączanie się, komentowanie. A to generuje napięcia i konflikty bo dziecko było i nagle go nie ma.. pociąga go to, co dla mnie niewiele warte.. robi rzeczy, o których ja w jej wieku nie śmiałam nawet pomyśleć.. odzywa się w sposób, który mi się nigdy w głowie nie mieściło usłyszeć..

I jednocześnie są przebłyski i pełne bliskości momenty, szansa na obserwowanie i doświadczanie dorastania w jego pięknych odsłonach: odkrywanie i oswajanie kobiecości, aspirowanie do dorosłości, pragnienie decydowania o sobie i swoim życiu, testowanie wolności i samodzielności, rozkwitanie i fiksacja na punkcie własnej atrakcyjności, badanie granic odrębności, przeżywanie pierwszych miłości…

A ponieważ zazwyczaj trudno jest te piękne rzeczy dostrzec i dużo jest w nas - matkach lęku, bólu i poczucia winy, to chcemy się z jednej strony dzielić tutaj tym, co przeżywamy, aby pokazywać innym matkom nastolatek, że nie są same i wszystkie mamy podobne problemy, z drugiej celebrować super momenty, jak też być może służyć inspiracją, kiedy nasze sposoby radzenia sobie z dramatami i próby dogadania się z młodymi działają.