Szantaż. Obserwowałam ostatnio jak się we mnie buduje. Zaczęło się od frustracji, bo nie wydarzyło się to, na co jesteśmy z synem umówieni i co dla mnie ważne. Nie pierwszy raz się nie wydarzyło. A niby rozumie, dlaczego się wkurzam i nalegam. Że chodzi o ład, który daje mi wewnętrzny spokój oraz odpowiedzialność. Ja też rozumiem, dlaczego to się nie dzieje wtedy, kiedy moim zdaniem powinno. Wiem lub domyślam się, że syna zajmuje coś, co jest dla niego w danym momencie ważne i chce wolności w decydowaniu kiedy co zrobi (tutaj posprząta po robieniu sobie jedzenia). To, że rozumiem nie powoduje, że mi to nie przeszkadza. I tym razem nawet nie to, że po raz kolejny nie posprzątał, tylko, że nie słyszy, że to dla mnie ważne i nie robi tego, pomimo wielokrotnych upomnień i rozmów na ten temat. Więc interpretuję to, co się dzieję jako “olewanie” i daję temu wyraz. A on nie rozumie “o co znów mi chodzi” i ma mi za złe, że “się czepiam i nie daję żyć”. A ja nie mogę żyć z tym, jak jest i już nie mam pomysłu, jak uzyskać to, na czym mi zależy.
Pojawia się frustracja, bezsilność i narastająca złość. Determinacja, żeby to uzyskać. I impuls, żeby wykorzystać swoją władzę i zażądać, z sankcją za niewykonanie. I bardzo, bardzo, bardzo powstrzymuję się, żeby nie wyrzucić tego z siebie. Bo jestem porwana przez ciało migdałowate i emocje rządzą, a ja nie chcę im oddać całkowitej władzy nade mna, sytuacją czy relacją.
Znany Wam stan?
Próbuję się zatrzymać, robię kilka głębokich oddechów i sprawdzam, co jest głębiej, co powoduje u mnie aż tak silną reakcję. Chcę być wzięta pod uwagę i mieć poczucie sensu swojego rodzicielstwa - widzieć, że moje starania by uwrażliwiać dzieci na innych, rozwijać w nich empatię i współodpowiedzialność przynoszą owoce. Jest to głębokie, a w wierzchniej warstwie chodzi o posprzątanie na szafce po robieniu śniadania.
Bezsilność jest trudna do zniesienia i do pomieszczania w sobie. Pozbawia nas mocy, sprawczości, energii. Zabiera nam poczucie wpływu.
W relacji z nastolatkiem może być trudnym doświadczeniem i dla nas rodziców, i dla młodych dorosłych.
Choć jest według nas normalnym elementem codzienności i informuje o ważnych niezaspokojonych potrzebach, to trudno z nią być, trudno ja przyjąć i uznać. Szczególnie w świecie, który uznaje działanie, robienie i rozwiązywanie problemów, a nie bycie i doświadczanie tego, co jest. I zwłaszcza wtedy, gdy jesteśmy w swoich codziennych zadaniach, w pośpiechu, pod presją.
Nie uczono nas raczej w szkole radzenia sobie ze swoimi emocjami i jeśli nie mieliśmy szczęścia żyć w rodzinie, w której umiano się z nimi obchodzić i je regulować, to nie wiemy, że da się i tą emocję jakoś obsłużyć czy zaopiekować.
Ponadto bezsilność ma złą sławę - kojarzy się powszechnie ze słabością i nieudacznictwem. Więc nic dziwnego, że nie chcemy jej doświadczać i do niej przyznawać.
Może być nawet trudno ją w sobie rozpoznać - domieszana do frustracji wzbudza złość, nieraz objawia się poprzez wstyd.
Chcemy więc się dzisiaj przyjrzeć, o czym tak naprawdę może być bezsilność dorosłego, jakie może przybierać formy i jak możemy sobie z nią radzić.
Okres dorastania to czas, w którym nastolatki intensywnie dążą do uzyskania niezależności od rodziców. To naturalna część procesu dorastania. Jako dzieci są od nas w pełni zależne i potrzebują się w ramach dojrzewania wyodrębnić i uniezależnić, aby móc wyfrunąć z gniazda i rozpocząć swoje samodzielne dorosłe życie. Bezsilność rodziców może wynikać z faktu, że nastolatki zaczynają sięgać z całą mocą w ramach tego procesu po swoją autonomię, formułować własne poglądy i podejmować własne decyzje, a rodzice tracą stopniowo kontrolę nad ich życiem, tracą na nich wpływ, który wcześniej był w dużej mierze oczywisty. To jest istotą tego etapu rozwoju.
Zapraszamy Cię do chwili zatrzymania i refleksji:
Czy jako rodzic, opiekun potrzebujesz uznania, jak wiele się zmienia, gdy dziecko zaczyna dorastać i sięga po swoją autonomię i samostanowienie?
Jest dużo nowego i zaskakującego w jego słowach i zachowaniu, stąd trudno o spokój czy zaufanie?
Nie wiadomo jak pomieszczać nierzadki sprzeciw nastolatka i jak reagować, gdy nie dzieje się to, co dotychczas było normą?
Boli Cię, kiedy twoje dziecko się odsuwa i zamyka drzwi do swojego świata? Dezorientuje Cię to i nie wiesz, jak się w tym odnaleźć?
A może czujesz napięcie lub gubisz się, bo zależy Ci na bezpieczeństwie Twojego dziecka a sposoby bycia, które wybiera są inne niż te, które do tej pory ustaliliście?
A gdyby na bezsilność popatrzeć jak na zaproszenie do zatrzymania się i sprawdzenia tego, co w danej chwili jest naprawdę ważne?
Bezsilność jest bardzo ważną informacją o tym, że jakieś kluczowe potrzeby dorosłego w tej relacji nie są zaspokojone, długotrwale lub powtarzalnie. Pokazuje, że sprawdzone czy ustalone sposoby współdziałania przestają działać, że zmienia się rzeczywistość i nie jest to jednorazowa sytuacja, lecz jakiś dłużej powtarzający się wzorzec.
Bezsilność może też być informacją o tym, że dorosły wkłada w tą relację znacznie więcej zasobów i energii niż ma do dyspozycji a dodatkowo nie widzi rezultatów. Być może jest zmęczony, zniechęcony bo próbuje i próbuje dotrzeć do dorastającego dziecka, a nie przynosi to owoców - jakby między nim a nastolatkiem pojawił się jakiś mur, którego nawet nie widzi, a gdy próbuje przebić się przez niego, to tylko doświadcza odbicia się lub potłuczenia i braku kontaktu z osoba po drugiej stronie.
Sposobów radzenia sobie z bezsilnością czy też unikania jej doświadczania może być wiele różnych. Przytaczamy poniżej wybrane. Ciekawe jesteśmy, które z nich rozpoznajesz w swoich mechanizmach obronnych.
Agresja. Pojawia się, gdy coś staje nam na drodze lub gdy czujemy się zestresowani czy zagrożeni. Pozwala odreagować stres lub siłą pokonać przeszkodę. Neurobiologicznie akt agresji - czy to w słowie czy w czynie - prowadzi paradoksalnie do niejakiej ulgi czy satysfakcji dzięki uwolnieniu kortyzolu i obniżeniu napięcia. W ten sposób pomaga radzić sobie z frustracją czy chroni przed bezsilnością, jeśli nie mamy dostępu do empatycznego wsparcia czy życzliwej, rezonującej obecności.
Szantaż. Sięgamy po niego z miejsca frustracji czy podlanej bezsilnością złości, aby odzyskać, nawet jeśli desperacko, sprawczość i wpływ na sytuację czy na wybory dziecka.
Pretensje, negatywizm, użalanie się, bycie w krzywdzie np. “Ja tyle dla Ciebie robię, żyły sobie wypruwam, a ty mnie olewasz” są kosztownym sposobem wyrażenia swojej narosłej zazywczaj przez lata i w różnych okolicznościach czy kontekstach bezradności. Niestety obciążają dziecko poczuciem winy albo odsuwają je od nas jeszcze bardziej w geście samo-ochrony.
Uciekanie w pracę, w internet czy inne aktywności czy też w używki, alkohol, jedzenie. Kiedy trudno jest pomieścić ciężar i dyskomfort szukamy sposobów na ulgę, na chwilę wytchnienia lub łatwości, nieraz świadomie, a niekiedy nieświadomie.
Obwinianie siebie. Bezsilność może być pożywką dla naszego wewnętrznego krytyka. Mogą się pojawić słowa typu: “gdybyś wcześniej…”, “trzeba by było…”, “ile razy można”, “jak zwykle jesteś…”. “inni to jakoś umieją się ze swoimi dziećmi dogadać, a ty…”
Pogarda. Pojawia się zdaniem naszej nauczycielki Sarah Peyton z miejsca tzw. ‘martwych stref emocjonalnych’ w naszym wewnętrznym świecie, kiedy żyjemy w otoczeniu, w które nie ma wpisanej empatii czy rezonansu i niesiemy w sobie wiele trudnych czy traumatycznych doświadczeń, którym nikt nie towarzyszył z życzliwym zrozumieniem. Niestety jest bardzo niszcząca dla relacji i układu nerwowego odbiorcy, wzbudza grozę i zamraża.
Jak zatem radzić sobie z bezsilnością skutecznie i bezpiecznie, bez kosztów dla bliskich i dla relacji?
Uznaj i przyjmij. Próbuj pomieścić bezsilność w sobie, uznając dobre powody dla jej istnienia. Niełatwe. Szczególnie w lewopółkulowym świecie działania, naprawiania i rozwiązywania. Warto próbować, budząc prawą półkulę, która jest w stanie doświadczać i przeżywać emocje, przepuszczać je przez nasze ciała, aby finalnie nas z nich uwalniać.
Co to znaczy w praktyce? Zauważ jak oddychasz? Co czujesz w ciele? Może napięcie? Może zapadnięcie? Czy też ciężar na barkach lub ucisk w klatce piersiowej? Może sztywność? A może pustkę? A może coś jeszcze innego? Czy możesz z tym być, nie próbując tego zmieniać czy temu zaprzeczać? Czy możesz przyjąć, że taka emocja czy stan ma sens w tej sytuacji? Czy możesz ją uznać, przyjąć za swoją i uzasadnioną? Przyjąć czy zaakceptować nie znaczy lubić. Jest to akt uznania rzeczywistości, zamiast jej zaprzeczania czy negowania. Pozwala paradoksalnie ją zmieniać, bo nie można zmienić tego, czego istnieniu zaprzeczamy.Daj sobie empatię. Jeśli to doznanie byłoby emocją, to jaką? Napięciem? Rezygnacją? Niemocą? Wyczerpaniem? Bezradnością?
Poszukaj, na jakie potrzeby wskazuje – co jest dla ciebie ważne, czego pragniesz, za czym tęsknisz? Może to być potrzeba kontaktu, potrzeba bycia widzianym i uwzględnianym, może chodzić o wzajemność albo o dotrzymywanie ustaleń, a być może chciał(a)byś potwierdzenia, że poprzez swoje działania przyczyniasz się do wychowania zaradnego i empatycznego młodego człowieka.Zatrzymaj się i wsłuchaj: O czym ci mówi twoja bezsilność, na co chce zwrócić uwagę? Emocje (jak posłańcy z wiadomością) stoją u naszych drzwi i pukają dopóty, dopóki ich nie wpuścimy i nie odbierzemy przekazu, który dla nas mają. Czy chce Ci pokazać, że metody, które stosujesz nie działają i naprawdę nie ma szans na dogadanie czy współpracę bez sięgnięcia po coś zupełnie innego, być może jeszcze ci nieznanego? Czy daje Ci do zrozumienia, że potrzebujesz się wesprzeć, poszukać gdzieś pomocy albo inspiracji? A może podpowiada, że czas podzielić się odpowiedzialnością? Lub też pokazuje, że dajesz w tej relacji więcej niż masz, jesteś w nierównowadze i nadmiernie się rozciągasz czy przekraczasz - uświadamia, że czas zaznaczyć granice, wyrazić niezgodę czy złość?
Budowanie kontaktu ze soba to nie luksus na czas urlopu, zimowe wieczory czy starość. Według nas to konieczność - jak tlen, potrzebne jest każdego dnia, by móc lepiej siebie rozumieć, pomieszczać w sobie i regulować oraz z miejsca równowagi świadomie wybierać swoje reakcje i zachowania.Sięgnij po wsparcie kogoś, kto może Ci potowarzyszyć w tej bezsilności, z życzliwością, cierpliwością i zrozumieniem. Tyle, ile będzie trzeba. Bez radzenia czy proponowania rozwiązań, które rzadko są naprawde adekwatne, a zazwyczaj wzbudzają opór.
Wyposaż się w zasoby, które pomogą Ci radzić sobie w tym pełnym zmian i wyzwań czasie dorastania dziecka. Warsztaty, kręgi i grupy wsparcia to przestrzeń do nauki, wymiany myśli i wzajemnego wspierania się w gronie rodziców nastolatków. Pomagają przejść przez okres dojrzewania dzieci z większym spokojem, odpornością i większą pojemnością na to, co trudne czy szokujące. Pomagają rozwinąć nowe kompetencje, czy to dostrajania się i rozumienia swoich zmieniających się dzieci, czy regulowania emocji swoich i dziecka, czy też skuteczniejszego zaznaczania granic i komunikowania się w sposób zwiększający szansę na porozumienie. Oferują też wsparcie i zrozumienie ludzi mierzących się z podobnymi wyzwaniami. To pozwala poczuć wspólnotę doświadczeń, daje możliwość bycia wysłuchanym z empatią - bez rad, krytyki i pouczania. W rezultacie zapewnia większy spokój, przekłada się na poczucie sprawczości i wpływu.
Zapraszamy do takiej przestrzeni wymiany, rozwoju i wsparcia w ramach programu "Akademia Rodzica: Dorastać z nastolatkiem". Ruszamy 22 listopada. Więcej o programie tutaj: http://dorastacznastolatkiem.blogspot.com/p/warsztaty-i-grupy-wsparcia.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz