czwartek, 28 maja 2020

Podwójny sygnał „ZARAZ"

Jest takie słowo w codziennych sytuacjach z nastolatkami, które doskwiera nam rodzicom. Pojawia się w różnych sytuacjach – gdy prosimy dorastające dzieci by coś zrobiły lub gdy chcemy z nimi porozmawiać albo gdy zapraszamy je, by coś do życia rodzinnego lub wspólnego dbania o przestrzeń dały od siebie. Tym słowem jest „ZARAZ”, występujące w przeróżnych wersjach: „za chwilę”, „już robię” (i nic się nie dzieje), „sekunda”, „po co ten pośpiech!”…

Dlaczego nas to irytuje, złości, wyprowadza z równowagi? Bo słyszmy w tym „Zlewam cię”, „Wybieram kogoś/coś ciekawszego”, „Nie jesteś dla mnie ważny/a”. A to boli i przypomina inne trudne sytuacje, gdy nie czuliśmy się widziani czy słyszani, gdy działo się coś, co godziło w naszą potrzebę bycia ważnym. I teraz też godzi w potrzebę znaczenia i bycia widzianym – jedne z kluczowych potrzeb, które kiedy są frustrowane, to nasz mózg reaguje tak, jak na poczucie realnego zagrożenia. Więc nic dziwnego, że czasem pojawia się w naszych reakcjach złość czy agresja. 

Tym większa, im więcej towarzyszy temu innych niezaspokojonych potrzeb. Może to być potrzeba współpracy lub współodpowiedzialności lub może nam zależeć na tym, by móc polegać na wspólnych ustaleniach (jeśli takowe mają miejsce) lub po prostu chcielibyśmy wsparcia. Mnogość zadań, brak czasu, przytłoczenie, wybieranie efektywności ponad troskę o siebie – to rzeczywistość wielu rodziców. Mamy tyle odpowiedzialności, ról, obszarów o które, chcemy zadbać, że nieraz siebie i swoje potrzeby odkładamy na bok, jakby na później.  I to rodzi frustrację, a z niej wyrasta niecierpliwość i rodzą się oczekiwania, a gdy te nie są spełniane, pojawiają się oceny i żądania. Nie mamy wtedy gotowości czekać czy mierzyć z odmową. Domagamy się od domowników by rzeczy działy się wtedy, kiedy naszym zdaniem powinny się dziać, a słowo „zaraz” czy brak reakcji są w stanie wyrzucić nas w emocjonalny kosmos. Wtedy nie jesteśmy w stanie usłyszeć w „zaraz” czy „nie teraz” ważnych potrzeb nastolatka do autonomii, swobody wyboru, kiedy i jak coś zrobi czy do samodzielnego decydowania, jak chce wnosić wkład do życia rodzinnego. 


Stąd też proponujemy potraktować naszą reakcję na „ZARAZ” jako podwójny sygnał – że coś nie działa w naszych ustaleniach z nastolatkiem oraz że sami nie jesteśmy w równowadze (= mamy wiele niezaspokojonych potrzeb). Przypomina mi to opowieść o pewnym klasztorze, gdzie w ciszy i spokoju medytowali mnisi. Co jakiś czas w klasztorze rozlegał się dzwonek z bardzo nieprzyjemnym dla ucha dźwiękiem. Pewnego dnia nowy uczeń zapytał przełożonego, czemu nie zmienią tego dzwonka lub go wcale nie wyłączą, skoro przeszkadza w ciszy. Nauczyciel odpowiedział uczniowi, że ten dzwonek im przypomina, po co tak naprawdę tutaj są. Podobnie możemy potraktować dźwięk „zaraz” – jako przypomnienie i zaproszenie do przyjrzenia się, jak na ten moment w moim życiu ma się balans pomiędzy dawaniem innym uwagi, a dawaniem sobie uwagi, pomiędzy uważnością na potrzeby swoje i innych. Gdy mamy poczucie, że dajemy innym za dużo, trudniej podejść do nich z otwartością i ciekawością. A jeszcze trudniej usłyszeć potrzeby innych w „zaraz” lub w odmowie.

Pierwszym zatem krokiem do zbudowania pokojowej relacji z nastolatkiem (i pozostałymi członkami rodziny) jest pokojowe dogadanie się ze sobą. Najpierw zadbanie o odpoczynek, o czas na jakościowy kontakt z innymi oraz kontakt ze sobą - uświadomienie sobie, co jest dla mnie ważne i się nie dzieje, za czym tęsknię i tego nie dostaję. Z tego miejsca można potem zastanowić się i zdecydować, jak o to zadbać i zacząć działać w tym kierunku.
Istotnym elementem tego procesu jest odejście na tyle, na ile to możliwe od serwowania sobie myśli o tym, jacy powinniśmy być i co powinniśmy robić jako rodzice, partnerzy, pracownicy (czy będąc w innych rolach). Przełączyć się z dyscyplinowania siebie i edukowania na okazywanie sobie zrozumienia i akceptacji. Akceptacja nie musi oznaczać aprobaty dla wszystkich zachowań, to akt przyjęcia siebie takimi, jacy jesteśmy ze zrozumieniem i współczuciem. Nie oznacza też rezygnacji z rozwijania się, zmiany i rozwoju. Akceptacja siebie wręcz je umożliwia, bo rozpuszcza opór przed zmianą i skupianie całej energii na udowadnianiu sobie i innym, że jesteśmy w porządku. Akceptacja siebie pozwala zrezygnować z wewnętrznej walki czy tkwienia w poczuciu winy czy krzywdy, a tym samym otwiera drogę do rozwoju osobistego i zwiększania swoich kompetencji rodzicielskich. Sprawia, że może ona przebiegać bardziej harmonijnie, bez presji czy złości wobec samych siebie i innych.

Jednocześnie z dbaniem o zaspokajanie swoich potrzeb, ważne by rozmawiać z nastolatkiem o tym, co nam przeszkadza czy denerwuje w jego zachowaniach, na przykład w „zaraz”. To może być ważny temat do rozmowy z młodym człowiekiem o zasadach wspólnego bycia razem w jednej przestrzeni oraz okazja do budowania poczucia wspólnoty i współodpowiedzialności. Dobrze jest wtedy wyrazić, dlaczego ważne jest dla nas widzieć, że reagują na nasze prośby czy zaproszenia, ale też usłyszeć, jakim ważnym potrzebom mówią „Tak”, kiedy mówią „zaraz”.



Budowanie relacji w rodzinie to ciągłe dogadywanie się z pozostałymi członkami rodziny, w każdej pojawiającej się okazji czy trudności, chwila po chwili. To szukanie rozwiązań wygrany-wygrany, opierających się na widzeniu i uwzględnianiu potrzeb wszystkich uczestników systemu czy sytuacji. Z założeniem, że potrzeby wszystkich są tak samo ważne, bo jesteśmy równi w godności, nawet jeśli mamy różne odpowiedzialności. To również dialog o tym, co dla każdego z nas jest ważne, z dbałością o to, by każdy mógł być usłyszany. Bezwarunkowa akceptacja dla dzieci, lecz i dla nas dorosłych pomaga stworzyć przestrzeń zaufania oraz poczucie bezpieczeństwa, bliskości, przynależności.

30 czerwca - 1 lipca zapraszamy na dwudniową podróż warsztatową (online) w temacie dogadywanie się z nastolatkami łącząca NVC, wiedzę o zmianach w mózgach młodych ludzi, teorię przywiązania, prace Sarah Peyton i Arminy Kashtan.

Więcej informacji o warsztacie znajdziecie na naszym blogu: tutaj 
lub na stronie NVClab tutaj

sobota, 2 maja 2020

Lockdown jako szansa na dogadanie się z nastolatkiem na nowo

Autor: Aneta Stępień-Proszewska

Prawie dwa miesiące wszyscy razem pod jednym dachem 24/7.  To, co na początku wydawało się sytuacją nie do przejścia, teraz stało się oswojoną, a może nawet przyjazną codziennością. Czy aby dla wszystkich? 
Tak jak statek Diamond Princess stał się studium przypadku rozwoju koronawirusa, podobnie zamknięcie w domach to studium jakości rodzinnych relacji, w tym relacji między nami rodzicami a naszymi nastolatkami.

Bycie razem pozwala wiele rzeczy zobaczyć wyraźniej.

- Na ile jesteśmy w stanie się dogadać? 
O tym decyduje głównie to, czy widzimy się wzajemnie w tym, co każdy potrzebuje, aby dobrze funkcjonować na co dzień, wykonywać swoje obowiązki szkolne i zawodowe oraz mieć przestrzeń do odpoczynku i regeneracji. Rolę odgrywa także to, jak ze sobą rozmawiamy: czy są to rozmowy oparte na szukaniu porozumienia, czy raczej walka lub monolog z próbą wyegzekwowania racji. Czy mówimy o swoich potrzebach, czy wypowiadamy oczekiwania i pretensje. Czy dajemy informację zwrotną, jeśli coś nam przeszkadza lub nas boli, czy obwiniamy, krytykujemy i oskarżamy. Prosimy czy żądamy. Kiedy dziecko staje się nastolatkiem, to staje się wrażliwe na sposób, w jaki się do niego zwracamy. Chce szacunku i poważnego traktowania.

- Jak radzimy sobie z podziałem odpowiedzialności za wspólną przestrzeń?
Jak przebiega proces podziału obowiązków za utrzymanie domu w ładzie i porządku oraz wykonywanie innych obowiązków domowych (zmywarka, pranie, wieszanie, prasowanie, zakupy, wyprowadzanie psa itp). Czy zapraszamy nastolatki do wzięcia ich części odpowiedzialności i prowadzimy dialog wokół tego? A może rozkazujemy, narzucamy, wymagamy używając władzy? Albo powołujemy się na umowy, które tak naprawdę są jednostronnymi umowami? Wg Jespera Juula – wybitnego pedagoga, terapeuty rodzinnego i autorytetu w dziedzinie wychowania - kiedy dziecko kończy 12 lat jest w stanie samodzielnie zajmować się swoim praniem, prasowaniem, przygotowaniem sobie posiłków, dbać o wystarczającą ilość snu i wstawanie na czas oraz samodzielnie przemieszczać się komunikacją publiczną. Oczywiście potrzebujemy je do tego przygotować, kiedy potrzeba wspierać, nie rezygnując z tego, co dla nas ważne w aspekcie dbania o bezpieczeństwo. Jeśli jeszcze nie oddaliśmy nastolatkowi jego części odpowiedzialności za siebie, to teraz jest dobra okazja do zrobienia tego, a przy okazji angażowania w obowiązki na rzecz rodziny i budowania tym samym współodpowiedzialności.

- Na ile lubimy razem być ze sobą, cenimy swoje talenty, umiemy rozmawiać o pasjach, inspirować się nawzajem? Czy lubimy się wystarczająco, aby widząc się codzienne i spędzając ze sobą ponadprzeciętną ilość czasu, nadal cieszyć się swoją obecnością? 
Zamknięcie stwarza więcej okazji do spotkań i rozmów z domownikami, w tym nastolatkami. Mamy możliwość posłuchać, co myślą o tej sytuacji, jak ją sobie opowiadają, co czują oraz jak się w niej odnajdują. Możemy porozmawiać o rzeczach, na które normalnie nie ma miejsca w codziennym pospiesznym mijaniu się, zaciekawić się co ich obecnie pasjonuje, co trapi, co zaprząta myśli. Dowiedziałam się w ten sposób, że mój starszy 16-letni syn interesuje się świadomym śnieniem i prowadzi sennik, a młodszy 14-latek stworzył z kolegą sklep z używanymi ciuchami na Instagramie. Zamknięcie to okazja, żeby lepiej poznać nasze dorastające dzieci, pobyć razem w niespieszności i być może zachwycić się, jakimi pięknymi i mądrymi dorosłymi się stają.




- Na ile szanujemy potrzeby prywatności i przestrzeni dla siebie, które każdy, a tym bardziej poszukujące autonomii nastolatki, wyraźniej odczuwają w zamknięciu? 
Nastolatki bardzo cenią wolność i autonomię. Coraz więcej czasu spędzają za zamkniętymi drzwiami swoich pokoi, życzą sobie, aby pukać, kiedy chcemy tam wejść. Nieraz chcą nam opowiadać o sobie, pokazywać swoje tik-toki, relacje na insta (ale wtedy lubią to robić na swoich warunkach), a czasem kompletnie nie mają na to ochoty. I to jest ok. Jak każdy, mają potrzebę i prawo do prywatności oraz decydowania czym i z kim chcą się dzielić. A my z kolei mamy prawo się denerwować, jak nie wiemy, co robią, czy jak spędzają dużo czasu (według nas za dużo) w mediach społecznościowych i na komunikatorach, bo zależy nam na ich zdrowiu, bezpieczeństwie i kontakcie z rzeczywistością. Ponadto tęsknimy za kontaktem z nimi i dostępem do ich świata, którego mamy teraz znacząco mniej. Mamy więc nieraz pomysły by im te aktywności ograniczać lub kontrolować, reglamentować dostęp do internetu, zabraniać grać czy oglądać bez końca Netflixa. Robimy to z troski i z potrzeby upewniania się, że ich sposób spędzania czasu służy ich zdrowiu i rozwojowi. A to prowadzi do nieporozumień, bo jest odbierane przez młodych jako naruszanie ich granic i prywatności oraz brak szacunku i zaufania, które stają się na tym etapie bardzo ważnymi wartościami. Warto mieć to na uwadze i szukać rozwiązań, które działają dla obu stron. Bo nie chodzi o to, by na wszystko się zgadzać. W tym wieku czyha na młodych wiele pułapek, niedojrzały układ nagrody w mózgu nie umie jeszcze skutecznie odraczać przyjemności i popycha nastolatki do ochoczego spełniania zachcianek, a to powoduje, że łatwiej wpadają w uzależnienie. Warto im to uświadamiać, pokazywać te pułapki, odwoływać się do badań i wiedzy eksperckiej, ale też po prostu rozmawiać o tym, co nas niepokoi i o co chcemy dla nich zadbać.  Nasze dzieci potrzebują w tym wieku mądrych i empatycznych przewodników. Potrzebują rozmów, zainteresowania ich światem i jednocześnie uznania ich odrębności i poszanowania godności. Uważność na nietypowe sygnały w zachowaniu może być pomocna, a jednocześnie ważne jest podążanie drogą, na której podejmując działania, widzimy w dziecku drugiego człowieka i bierzemy pod uwagę jego potrzeby.

- Jak budujemy zaufanie do dojrzałości i samodzielności nastolatków w zakresie edukacji? 
Lubię sobie przypominać, że ja już byłam w szkole i zmagałam się z wszystkimi tego konsekwencjami, a teraz, kiedy moje dzieci są w szkole, to jest ich proces. Chcę im w tym procesie towarzyszyć i wspierać, jednak nie przejmować za nich odpowiedzialności. Nasze dzieci nieraz w życiu popełnią błędy, postąpią nie tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Warto je wspierać, dawać im wskazówki, a jednocześnie pozwolić im na potknięcia i niedoskonałość, oraz płynącą z nich naukę. W czasie dorastania nasze dzieci bardzo potrzebują zaufania i bezwarunkowej akceptacji. To z kolei wymaga od nas, dorosłych zmierzenia się z obawami i lękami, a jednocześnie przyjęcia, że nasze dzieci nie są nami. Podążają własną drogą, a wszelkie pomysły kontrolowania ich są ułudą, kosztującą nas wiele nakładów energii i nieporozumień oraz psującą relację.



Czas wspólnego zamknięcia pokazuje nam mocne i słabe ogniwa w stosunkach domowych, w tym w relacjach z nastolatkiem. Napięcia i trudne emocje można było rozładować w czasach przed pandemią spędzając czas poza domem - w pracy, w szkole, czy z przyjaciółmi. Można było przeczekać niewygodę, unikać konfrontacji czy konfliktów, próbować puścić w zapomnienie nieporozumienie lub czyjś zły humor czy focha. Takie strategie mogły działać krótkoterminowo, lecz w długim terminie nie prowadziły do budowania zaufania i relacji. Widzimy teraz tego efekty, bo jak mówi Jesper Juul, czas dorastania naszych dzieci to okres zwrotu z tego wszystkiego, co włożyliśmy wcześniej w tą relację, a zamknięcie pod jednym dachem bez możliwości stosowania strategii unikowych jeszcze wyraźniej to wybija. Możemy to przyjąć do świadomości i potraktować lockdown jako szansę na nowe otwarcie w tych relacjach. To może być okazja do zatrzymania się, przyjrzenia się temu, co działa i co nie działa, poddania refleksji rozumienie roli rodzica dorastającego młodego człowieka oraz dokonania świadomej decyzji, jak chcemy dalej kształtować tą relację. 

Bo warto o nią zadbać, aby już teraz móc czerpać radość ze wspólnego życia pod jednym dachem, a w przyszłości, gdy nasze dzieci dorosną mieć ze sobą dobry kontakt i móc czerpać ze współzależności i wzajemnego wsparcia. A dodatkowo bardzo tego potrzebują teraz nasze dzieci. Okres dojrzewania to bowiem dla nastolatków czas ich dookreślania się, budowania własnej tożsamości, odkrywania swojej drogi i pomysłów na życie. Aby przeżyć ten czas jak najlepiej potrzebują widzieć w swoich rodzicach nie wrogów, kontrolerów, poganiaczy czy służących, ale mądrych przewodników, ufającym im i ich wyborom, pokazujących sprawdzone ścieżki przez życie, stawiających przed nimi rozwojowe wymagania i wyzwania oraz wspierających w chwilach zwątpienia czy trudności.

Już w czerwcu zapraszamy na warsztat online: DORASTAĆ Z NASTOLATKIEM. Będą to dwa dni praktyki i wzmacniania siebie w roli rodzica młodego człowieka, oparte na sprawdzonych narzędziach Porozumienia bez Przemocy, teorii przywiązania i wiedzy z zakresu neurobiologii (zmiany w mózgach nastolatków i ich konsekwencje na budowanie relacji). Serdecznie zapraszamy!

Zapisy poprzez NVClab: tutaj

Zapisy poprzez naszego bloga: tutaj